Jest lepiej.

Zastrzyki pomogły, wyniki morfologii poszybowały w górę. Kacperek zaczął jeść. Radość ogromna.

Kapi czuje się dobrze. Uśmiecha się jak rozmawiamy, opowiada jak mu mijają dni. Czasem gra z kolegami w gry. Cieszę się, że ma kontakt z rówieśnikami. W wirualnym świecie może choć na chwilę zapomnieć o izolacji, kroplówkach i białaczce.

Po podadniu zastrzyków Kacper czuł się kiepso, one tak działają niestety. Pobudzają szpik do intensywnej pracy, bolą stawy i mięśnie jak przy grypie. Byłam zaniepokojona tym ostatnim spadkiem wyników. Jedna z mam napisała mi słowa, które obrazują wszystko. Napisała, że organizm po przeszczepie jest jak całkowicie zniszczone miasto, do którego wprowadzają się nowi mieszkańcy i powoli je odbudowują. Będzie w górę, i będzie w dół. Tak długo jak orgaznim będzie potrzebował regereracji trzeba się będzie zmierzyć z różnymi wyzwaniami.  Najtrudniejszy jest pierwszy rok. Po nim będzie wiadomo czego możemy się spodziewać.

Teraz jest poprawa i w związku z tym pojawiła się perspektywa powrotu do domu. Do domu całkowicie zmienionego, przygotowanego na powrót dziecka po przeszczepie. Wszystkie książki zamieszały w szafach, wszystkie pluszaki pojechały na wakacje do babci. Wszystkie zabawki, które można było zdezynfekować czekają w kolorowych pudełkach. Nie ma kwiatów, firan ani dywanów. Jest dom przepełniony miłością i tęsknotą.

Minęło 6 tygodni izolacji Kapiego z tatą na oddziale przeszczepowym.  Obie z Zuzią nie możemy się doczekać aż ich przytulimy. Podeszliśmy to tej rozłąki zadaniowo - tak po prostu musiało być. Oni tam, my tu.  Inaczej ani serca, ani głowa nie podołałyby temu wyzwaniu. Nie było wyboru. Nie było alternatywy. Nie było analiz. Ale teraz już każda godzina się dłuży. Emocje biorą górę.

Jutro kolejna biopsja szpiku, kolejna morfologia. I oczekiwania...tylko na dobre wieści.


Popularne posty z tego bloga