5 grudnia to dla nas pamiętny dzień. W zeszłym roku po słabych wynikach morfologii właśnie tego dnia mieliśmy się zgłosić do szpitala. Było niedzielne popołudnie. Pojechaliśmy do szpitala dziecięcego spakowani na kilka dni. Po szybach skakali strażacy przebrani za Św. Mikołajów zaglądając dzieciom do okien. Kacper był zdenerwowany. Przypuszczał, że założą mu wenflon i podłączą kroplówkę. Że czeka go USG i prześwietlenie. Ale w najgorszych koszmarach nie spodziewaliśmy się, co tak naprawdę nas czeka…

Minęło 12 miesięcy a ja mam wrażenie jakby minęło kilka lat. Tyle się wydarzyło. W jednej chwili Kacper musiał dorosnąć. Stać się odpowiedzialny, rozważny i cierpliwy. Dziś wspominając to wszystko co musiał przejść, jestem pod wrażeniem z jaką pokorą zmierzył się z chorobą. Żal tych miesięcy dzieciństwa, które mu zabrano. Wiem, że były potrzebne i nie da się ich nadrobić.

Listopad tak szybko minął. U nas w domu to czas bardzo radosny. Głównie ze względu na urodziny dzieci. W końcu przyjechała babcia. Nie widziała Kacpra cały rok. Drugą babcię na szczęście mamy na miejscu.

Świętowanie trwało dobrych kilka dni. Dużo radości sprawiły Kacprowi odwiedziny dzieci z klasy. Przyszły z balonami i pięknym plakatem. Kacper gdyby tylko mógł, wróciłby z nimi do szkoły. Koleżanki i koledzy zaskoczyli go prezentami. Takimi od serca. Naprawdę widać, że te podarunki były dokładnie przemyślane. Niektóre nawet samodzielnie wykonane (skrzat już wisi na oknie u Kacpra w pokoju). Za wszystkie z całego serca dziękujemy!

Dziś Kacper czuje się dobrze. Kilka dni temu był na USG. Prawie wszystkie zmiany się cofnęły. To naprawdę piękne jak nasz organizm potrafi się zregenerować. Jutro ostatnia w tym roku kontrolna morfologia. Mam nadzieję, że granulocyty wzrosły. Że wyniki będą coraz lepsze.

 

Radosnych Mikołajek!

Popularne posty z tego bloga